- Słucham? Co takiego? - Było tak, jak przewidywał. Jodie już zaczęła kombinować, jak wyciągnąć od niego coś więcej. - Czego chcesz? Dwa miliony zamiast jednego?
Jodie rzuciła mu złe spojrzenie. - Już ci mówiłam, że nie chcę twoich pieniędzy. - Ale czegoś jednak chcesz. - Tak. - Wzięła głęboki oddech. - Chcę, żebyś ze mną pojechał na ślub Johna i Louise. Wstrzymała oddech w oczekiwaniu odmowy, ale Lorenzo tylko zapytał miękko: - Wciąż ci na nim zależy? - Nie! Chciałabym tylko... - Potrząsnęła głową. - Nie muszę ci wyjaśniać powodów. Wyjdę za ciebie pod tym warunkiem. To już twoja sprawa, czy go zaakceptujesz. - Dobrze. Pojedziemy na ślub twojego byłego narzeczonego, ale jako mąż i żona. Jodie odprężyła się. Po części dlatego, że dalsze decyzje przestały zależeć od niej. - Chodź ze mną. Po obu stronach korytarza było znowu dwoje drzwi. - To jest mój pokój - Lorenzo wskazał jedne z nich - a to pokój gościnny. Obserwował ją, ciekaw, jakiego dokona wyboru. Jodie zdecydowanym krokiem podeszła do drzwi pokoju gościnnego i nacisnęła klamkę. Podobnie jak w innych pomieszczeniach, także i tutaj wystrój był zupełnie nowoczesny. Jodie zainteresowało przede wszystkim wygodne, szerokie łoże. Noga bolała ją tak bardzo, że zaczęła nią lekko powłóczyć. - Tamte drzwi prowadzą do garderoby i łazienki. Zaraz ci przyślę rzeczy. Jesteś głodna? Jodie zaprzeczyła ruchem głowy. Marzyła tylko, by móc się położyć i uśmierzyć ból w nodze. Dała krok do przodu, ale chora noga, już nadwyrężona długą jazdą samochodem, odmówiła posłuszeństwa. Jodie wystawiła przed siebie ręce, próbując ratować się przed upadkiem. Lorenzo skoczył na pomoc i zdążył ją złapać w ostatniej chwili, zanim osunęła się na podłogę. Nagłe szarpnięcie sprawiło, że krzyknęła z bólu. - Co się dzieje? Co ci jest? - Nic. To tylko noga - odpowiedziała, odpychając go i starając się stanąć prosto. Ale było za późno. Noga wciąż odmawiała posłuszeństwa. Zobaczyła, że Lorenzo marszczy brwi. Natychmiast dumnie podniosła głowę. - Miałam wypadek... Czasem, kiedy jestem zmęczona... Jeżeli nie chcesz się ze mną ożenić z tego powodu, to... - Tak właśnie ci powiedział? Mężczyzna, którego miałaś poślubić? - domyślił się Lorenzo. - To dlatego cię nie chciał. Jodie zarumieniła się. Powiedziała za dużo. Popełniła błąd, który mogła tylko złożyć na karb zmęczenia i stresu, wywołanego całą tą sytuacją. - Nie. - Ale to była przyczyna konfliktu między wami? - drążył Lorenzo. - Nie podobało mu się, że ta noga jest taka... nieładna. - Jodie spróbowała lekceważąco wzruszyć ramionami. - Ale to chyba naturalne, prawda? Mężczyźni lubią piękne kobiety, a ja... - Umiłowanie piękna jest nierozerwalnie związane z ludzką naturą - odparł sentencjonalnie Lorenzo. - Ale czasem największe piękno rodzi się z cierpienia i bólu. Jodie patrzyła na niego niepewnie. Była zbyt zmęczona, by analizować tę enigmatyczną uwagę. Z tęsknotą w oczach popatrzyła na łóżko. Lorenzo zauważył kierunek jej spojrzenia. - Zostawię cię teraz. Wszystko, co potrzeba, powinnaś znaleźć w łazience, a jeżeli będziesz miała jakieś życzenia, poproś Pietra, który zaraz przyniesie twoje rzeczy. On powtórzy Marii, a ona wszystko załatwi. - Pietro i Maria... Pracują tutaj? - Opiekują się Castillo. Zatrudniła ich moja babka. Powinni już przejść na emeryturę, ale tu był ich dom i byłoby okrucieństwem odesłać ich teraz. - Odwrócił się do drzwi i dodał jeszcze: - Kiedy już poczynimy wszystkie ustalenia związane ze ślubem, postaram się, żeby to miejsce stało się bardziej przyjazne do mieszkania. A więc mieli zamieszkać tutaj? Tak wiele było pytań, które powinna zadać, ale w tej chwili była zbyt zmęczona, żeby interesować się czymkolwiek innym poza snem. ROZDZIAŁ PIĄTY Kąpiel była gorąca, a ręczniki, które przyniosła jej Maria, cudownie miękkie i puchate. Podobnie jak sypialnię, również przylegającą do niej łazienkę urządzono nowocześnie i funkcjonalnie. Owinięta w jeden z ręczników, Jodie podreptała na bosaka do sypialni i otworzyła walizkę w poszukiwaniu koszuli nocnej. Obok koszuli leżała frywolna bielizna, zakupiona specjalnie na miesiąc miodowy. Skąd też te rzeczy wzięły się w jej walizce? Odpowiedź znalazła na karteczce, wciśniętej pod koszulę nocną. „Szkoda byłoby, gdybyś nie wzięła tych ślicznych rzeczy. Nigdy nie wiadomo, może spotkasz kogoś, kto doceni i je, i Ciebie. Andrea". Jodie omal nie parsknęła śmiechem, ale przypuszczała, że te szmatki raczej nie znajdą aprobaty u Lorenza. Włożyła koszulę nocną, zamknęła walizkę i postawiła ją na podłodze, potem wpełzła do ogromnego łoża i zgasiła światło. Powinna była przemyśleć swoją sytuację i znaleźć sposób wykaraskania się z niej, ale na to była stanowczo zbyt zmęczona. Lorenzo zamknął komputer i wstał od biurka. Wysłał e - maile do kilku osób; między innymi do prawnika, wyjaśniając mu swoje zamiary, do pewnego wysoko postawionego dyplomaty, który był mu winien przysługę, z prośbą o skrócenie normalnych procedur, tak aby mógł poślubić swoją brytyjską narzeczoną jak najszybciej, oraz do kardynała, który był jego dalekim kuzynem. Jodie zostawiła portfel z dokumentami na siedzeniu samochodu, więc mógł przefaksować jej dane do wszystkich trzech mężczyzn. Prawnikowi zlecił przygotowanie w największym pośpiechu umowy małżeńskiej, a jednocześnie aktu przeniesienia na niego własności Castillo, zgodnie z wolą jego zmarłej babki. Opuścił apartament, zszedł na dół i przemierzył labirynt nieużywanych pokojów ze staromodnym umeblowaniem i zatęchłym powietrzem, aż znalazł drzwi, których szukał. Przez chwilę oddawał się marzeniom. Poślubiłby tuzin bladych i chudych Angielek, żeby tylko móc zrealizować to, co już od bardzo dawna drążyło jego myśli. Nagły skurcz w chorej nodze wyrwał Jodie z głębokiego snu. Lorenzo usłyszał żałosną skargę, wychodząc z łazienki. Zmarszczył brwi, kiedy jęk się powtórzył. Owinął ręcznik wokół bioder i podążył do pokoju gościnnego. Pchnął drzwi i zapalił światło. Jodie leżała na środku wielkiego łoża i desperacko starała się rozmasować bolesne miejsce. Lorenzo natychmiast zrozumiał, co się stało. Podszedł do niej, objął za ramiona i spytał krótko: - Co się dzieje? Czy to skurcz? Jodie potwierdziła. Ból nadał jej twarzy barwę popiołu, a Lorenzo zauważył na jej bladym czole kropelki potu. - Często tak cierpisz? Czemu ją o to pytał? Czy bał się odpowiedzialności za kalekę, nawet jeżeli ich małżeństwo miało trwać tylko jeden rok? - Nie, tylko kiedy się przeforsuję. Och! - Jodie skrzywiła się i krzyknęła, kiedy jego mocne palce odnalazły źródło bólu. - Leż spokojnie - nakazał jej. - Już wszystko w porządku. Wiem, co robię - dodał, kiedy spojrzała na niego z obawą. Jodie pewno spróbowałaby się sprzeciwiać, gdyby nie następny atak bólu. Chwilowo może tylko leżeć i walczyć, zaciskając zęby. Lorenzo podniósł ją i położył na plecach. Teraz, kiedy jej nogi zostały odsłonięte przez krótką koszulkę, zauważył, że rzeczywiście są tak długie, jak przypuszczał. Dostrzegł też, że jedna z nich jest nieco szczuplejsza niż druga, a na wewnętrznej powierzchni stawu kolanowego rysowała się delikatna siateczka blizn. Walcząca z bólem Jodie nie zdawała sobie sprawy, że wbija palce w ramię Lorenza, próbując opanować krzyk. Skurcz był najgorszy z dotychczasowych. Lorenzo odczekał, aż jej uścisk zelżał, a potem przystąpił do działania. Długie, smukłe palce badały bolesny węzeł mięśni, aż Jodie zaczęła się wić z bólu. Spróbowała uwolnić nogę, ale powoli, powoli ból zaczął słabnąć, a Lorenzo wciąż ugniatał i uderzał mięśnie. Nogę przeszedł dreszcz i Jodie zastygła w oczekiwaniu na następny atak.