dalej.
– Nie powinna prosić Madison o zachowanie tajemnicy. – Wiem – westchnęła Lucy, wyjmując dwa kubki z szafki. Ruchy miała ostre, nerwowe. – Ale Jack już taki jest, a Barbara zrobi wszystko, żeby go zadowolić. Pewnie w ogóle się nad tym nie zastanawiała. I na pewno nie ma nic wspólnego z tymi wypadkami. Sebastian milczał. Lucy postawiła kubki na stole i spojrzała mu prosto w twarz. – Sebastianie, nawet o tym nie myśl. Nie Barbara. – Potrząsnęła głową i dodała: – Nie chciałabym się znaleźć wewnątrz twojego umysłu nawet na dziesięć sekund. – Lepiej nie. – Uśmiechnął się. – Powiedz mi, co o niej wiesz. – Przecież właśnie ci powiedziałam. – Chodzi mi o jej osobowość – wyjaśnił. – Czy jest lojalna, co myśli o tobie, o twoich dzieciach, o przeprowadzce do Vermontu. – Nie mam pojęcia. Przez te wszystkie lata kontaktowałam się z nią tylko wtedy, gdy chodziło o Jacka. Jest kompetentną profesjonalistką i nigdy nie mówiła mi o swoim życiu osobistym. Chyba ma mieszkanie nad rzeką. – Nie jest mężatką? Lucy potrząsnęła głową. – Nie. Ma mniej więcej tyle lat co ja, może jest starsza o rok lub dwa. Tylko nie myśl sobie, że to typowa, wścibska, zdziwaczała stara panna. Nie ona. – Nie myślałem o tym. A dlaczego ty tak pomyślałaś? – Nie pomyślałam. Przecież... – A jednak przyszło ci to do głowy, Lucy. Zauważyłaś w tej kobiecie coś, co kazało ci zobaczyć w niej ,,typową, wścibską i zdziwaczałą starą pannę’’. Zastanów się, ile znasz niezamężnychkobiet około czterdziestki. Czy mówiąc o każdej z nich, odruchowo zastrzegałabyś, że nie pasuje do stereotypu? – Nie wiem, może. – Wątpię. Lucy zmarszczyła brwi. – Może jest w niej jakaś zaborczość. Nie zauważa się tego od razu, ale przecież znam ją od lat. Ale to mogą być tylko moje projekcje. – W tobie nie ma żadnej zaborczości. – Sama nie wiem. Gdy wyszedłeś dzisiaj rano z domu... Sebastian uśmiechnął się szeroko. – To co innego. Lucy napełniła kubki kawą i zwrócona do niego plecami, powiedziała: – To absolutnie niemożliwe, żebyś mnie pociągał. Zresztą i tak nic by z tego nie wyszło. Nie mógłbyś wybrać sobie gorszego momentu. – Zgadzam się. Błyskawicznie obróciła się na pięcie. – Naprawdę się zgadzasz? – Zły moment. Nic z tego nie będzie. Absolutna niemożność wzajemnego przyciągania. Ja myślałem bardzo podobnie. – Po tym, jak mnie obudziłeś dzisiaj rano? – Nie, prawdę mówiąc, wcześniej. Myślałem o tym przez całą