- To pan niech mnie nie wkurwia. Posłuchajmy, co ma pan do powiedzenia, nieoficjalnie. Jeżeli zdecyduję, że
warto zapłacić za pańską relację i wydrukować ją, zadzwonię do magazynu. - Wytrzymywała jego spojrzenie i ani na moment nie dała po sobie poznać, że w środku trzęsie się jak galareta. Zaskoczony uniósł brew. Wykrzywił usta. - No dobrze, panienko. - Katrina. Albo pani Nedelesky. Pan wybiera. - Niech będzie Katrina. Może postawisz mi drinka? - Skinął głową w stronę prawie pełnej butelki. - Czemu nie. - Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi na klucz. - Chodźmy do White Horse. - Chociaż bardzo chciała usłyszeć jego historię, nie zamierzała być z nim sam na sam w motelowym pokoju. Pub był naprzeciwko i gdyby McCallum zaczął jej grozić albo zachowywać się brutalnie, miałaby dużo świadków. - Ktoś może nas usłyszeć. - Jestem gotowa podjąć ryzyko. - Zarzuciła pasek torebki na ramię. Samą torebkę trzymała mocno w prawej ręce. Przeszli przez parking, a potem na drugą stronę ulicy, klucząc między rozpędzonymi samochodami. W White Horse Ross McCallum otworzył jej drzwi. Owionął ją papierosowy dym. Z pubu dobiegały dźwięki muzyki country i rozmowy klientów. Bardzo zdenerwowana, świadoma, że za chwilę być może przeprowadzi wywiad swojego życia, Katrina weszła do lokalu, zastanawiając się, czy czeka ją drink z mordercą. Rozpoznała kilkoro stałych bywalców. Manny Dauber i Badger Collins grali w bilard w rogu pomieszczenia. Grupka Latynosów opierała się o kontuar i oglądała mecz baseballowy w telewizorze nad barem. Parę kobiet siedziało przy stolikach, śmiały się, paliły papierosy i rozglądały dookoła. Była wśród nich Ruby Dee, która na widok przechodzącego obok niej Rossa aż się skurczyła i wpatrzyła w neonową reklamę piwa w oknie. Za barem stała Lucy Pride, która obserwowała każdą wchodzącą do pubu osobę. Mrugnęła do McCalluma, gdy ten podszedł z Katrina do narożnego stolika. Spojrzenia, które rzucano w ich kierunku, świadczyły o niemałym, wręcz nadmiernym zainteresowaniu. Karina wyczuła zmianę nastroju w barze, jak gdyby powietrze się naelektryzowało. - Co dla państwa? - zapytała Lucy; podeszła w momencie, gdy Katrina położyła torebkę na ławie obok siebie. - Dla mnie to co zwykle - powiedział Ross. - Tylko coca-colę. - Katrina nie chciała pić alkoholu. - Już się robi. - Lucy zniknęła. - Waga lekka, co? - zauważył Ross, odchylając się do tyłu i obrzucając ją wzrokiem. - To sprawa służbowa. - A mogłoby być coś więcej. - Nie sądzę. - Pochyliła się do przodu. - To teraz może mi powiesz, dlaczego uważasz, że będę chciała ci zapłacić za twoją wersję. Uśmiechnął się chytrze. 158 - Bo wiem, kto zabił Ramóna Estevana. - A mimo to spędziłeś osiem lat w więzieniu. - Zostałem wystawiony. Wrobiony. Przecież Caleb Swaggert sam to powiedział, prawda? Czy nie zapłacono mu, żeby wskazał mnie palcem? Lucy przyniosła zamówione drinki, a Ross powiedział: - Zapisz to na rachunek tej damy. - Zgadza się - przytaknęła Katrina. Chciała wysłuchać Rossa, chociaż uważała, że on nie do końca wie, o czym mówi. - Proszę bardzo. Z ukrytych głośników szafy grającej popłynął stary przebój Patsy Cline. Ross pociągnął duży łyk piwa, a Lucy szybko wróciła za kontuar, bo zauważyła, że do White Horse wchodzą nowi klienci. - No, dobra, zaczynamy - powiedziała Katrina. Zamieszała colę i dostrzegła pośród kostek lodu jedną wisienkę maraschino. - Kto zabił Ramóna Estevana? Rossowi nawet nie drgnęła powieka. - Nevada Smith. - Zaraz, zaraz. Przecież on pracował wtedy w Biurze Szeryfa. Byłeś w jego wozie, a poza tym jaki mógłby mieć motyw? - Nienawidził Estevana. Stary był strasznie porywczy. Wszyscy w miasteczku o tym wiedzieli. Katrina sączyła colę. Czekała.