powinni już iść. Wiedziała, że zaraz się rozstaną. Powiedziała za dużo. Nie można
proponować komuś przygody na jedną noc, jeśli obnażyło się przed nim duszę. Wstała, a on poszedł w jej ślady. – Quincy... Przykro mi z powodu twojej córki. – Dziękuję. To nie pomaga, ale mimo wszystko dziękuję. – Wiem. – Zawahała się. – Przepraszam też za to, co powiedziałam wcześniej. Wiesz, o kompleksie bohatera. Rola miłej panienki nie wychodzi mi najlepiej. – No proszę, a ja myślałem, że ten cięty język to część twojego uroku. Objął ją ramieniem i poprowadził do drzwi. Na zewnątrz było chłodno. Rainie próbowała zebrać myśli. Ale ręka Quincy’ego wciąż spoczywała na jej plecach. Jego ciało było blisko. Wyczuwała zapach wody po goleniu, delikatnej i drogiej. Nie wiedziała, co na nią tak działa. Był silny, inteligentny, wymagający. Nigdy nie próbowała szukać mężczyzny, który byłby dla niej wyzwaniem. Zawsze wybierała zwolenników seksu bez zobowiązań. Nie zadawali zbyt wielu pytań. Tak było bezpieczniej. Spojrzała na Quincy’ego. Spod rozpiętej pod szyją koszuli wystawały kępki ciemnych włosów. Podniosła wzrok na jego twarz, na niebieskie oczy o badawczym spojrzeniu, które widziały zbyt dużo. Odruchowo cofnęła się o krok, oszołomiona i nagle przestraszona. Musnął ustami jej policzek. – Nie jestem twoim terapeutą, Rainie. – Wiem. Dotknął wargami drugiego policzka. Były ciepłe, twarde i suche. – Nie wiem, co się ze mną dzieje. W tych sprawach mam swoje zasady. – Poczuła jego usta na szyi. Odchyliła głowę do tyłu. Wiedziała, że nie powinna. Pocałunek był lekki. Połaskotał ją. – Nie spoufalać się? – wymamrotała. Podniósł głowę. – Żadnych przygód na jedną noc. Żadnych szaleństw. Jestem na to za stary, Rainie. Byłem już w tylu miejscach i spędziłem za dużo czasu na badaniu tego, co w człowieku najgorsze. Spróbowałem małżeństwa, spróbowałem ojcostwa. Z wielu rzeczy w życiu jestem dumny, a wielu żałuję. Nie wierzę już w ucieczkę od rzeczywistości na jedną noc. Nie widzę w tym sensu. Chciała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Zadrżała ze zdziwienia. Przez chwilę nie odrywał od niej poszukujących warg. Czuła jego dłonie na swoich plecach. Przytrzymywał ją lekko, pozostawiając możliwość wycofania się. Była mu za to wdzięczna, ale i trochę rozczarowana. Nagle przerwał pocałunek. – Zaintrygowałaś mnie, Rainie – szepnął jej do ucha. – Nie spodziewałem się kogoś takiego. Jesteś bystra. Skomplikowana. I wiem już, że nie pójdziesz dziś ze mną. – Nie pójdę – szepnęła. – Będziesz się zadręczać myślą, o jutrzejszej wizycie u patologa. Będzie ci się śniła matka i te nieżyjące dziewczynki. – Nie... – Nie jestem twoim terapeutą, Rainie. Jestem tylko człowiekiem, który przeszedł przez to samo. Oderwał dłonie od jej pleców. Odsunął się. Rainie poczuła, jak wdziera się między nich noc. Zaczęły jej marznąć ręce. Drżała, patrząc, kiedy odchodził do swojego wozu, ale nie zawołała za nim. Miała własny samochód. Jedna z jej zasad. Jedna z jej wielu zasad, którymi się obwarowała przed niebezpieczeństwami życia. Agent specjalny Pierce Quincy odjechał. Po chwili Rainie ruszyła w kierunku domu. Sama. 14 Czwartek, 17 maja, 1.08 Na werandzie Rainie zastała Shepa. Sądząc z liczby pustych butelek po piwie walających się u jego stóp, siedział tam już od dłuższego czasu, a czekanie nie wpłynęło korzystnie na